poniedziałek, 21 września 2015

The Normal Heart - recenzja filmu

Witamy ponownie! :)

   Dzisiaj przychodzimy z recenzją filmu The Normal Heart, specjalnie na życzenie naszej kochanej Oli. Życzymy miłej lektury.

!UWAGA! Wpis może zawierać spoilery.

   Na początku zamieszczamy krótkie streszczenie, tak jak sugerowaliście w komentarzach.

   The Normal Heart to film w reżyserii Ryana Murphy'ego, który swoją premierę miał w 2014 roku. Historia toczy się w latach 80. XX wieku podczas epidemii wirusa HIV w USA, kiedy to homoseksualiści z Nedem Weeksem (Mark Ruffalo) na czele próbowali zwrócić uwagę władzy na szerzący się problem. Film oparty został na autobiograficznej sztuce Larry'ego Kramera. Jest to produkcja telewizyjna, nagrodzona nagrodą Emmy za najlepszy film telewizyjny.


   Film sam w sobie nie ma oryginalnej fabuły, ponieważ motyw homoseksualistów  i AIDS chyba nie jest nikomu obcy, ale mimo to ogląda się go z zaciekawieniem, w dużej mierze dzięki utalentowanej obsadzie aktorskiej. Szczególnie podobała mi się postać Emmy idealnie zagrana przez Julię Roberts. Mark Ruffalo również spisał się bardzo dobrze, chociaż sama postać Neda momentami irytowała mnie swoimi wybuchami złości i egoizmem. Wyróżnić też należy Matta Bomera (w roli Felixa Turnera), który widać postarał się bardzo i stracił parę (albo i więcej) kilogramów. Widać było, że aktorzy naprawdę wczuli się w swoje role, a takie filmy zawsze ogląda się ciekawie, nawet gdy nie są idealnie zrobione ze strony technicznej.
   Co mnie się nie podobało to dosyć nudnawe  i nie wnoszące niczego dialogi, ciągle mówiące o tym samym, czyli braku zainteresowania chorobą ze strony rządu i innych środowisk. Główny bohater do znudzenia powtarzał o co walczy i na siłę próbował przekonać wszystkich o swojej racji, w pewnym momencie nawet jego przyjaciele nie mogli go znieść i skończyło się to wyrzuceniem go ze wspólnie założonej organizacji.
   Za to ważnym i udanym tematem był wątek miłosny pomiędzy Nedem a Felixem, który okazał się przetrwać do samego końca. Ciekawa, według mnie, była też dojrzewająca relacja między Nedem a jego bratem, który na początku nie potrafił go w pełni zaakceptować, lecz zmienił zdanie, gdy odwiedził go partner głównego bohatera, Felix. 
   Sam film ciągle może być uważany za kontrowersyjny i z pewnością znalazłyby się osoby, które na wstępie mogłyby go skreślić. Całe szczęście ja nie należę do takich osób i uważam, że warto poświęcić swój czas na pooglądanie tej produkcji, chociażby ze względu na obsadę aktorską, która według mnie była najmocniejszą stroną filmu.
Moja ocena: 8/10

Monika

   Tematyka - interesująca. Być może jest trochę filmów poruszających kwestię homoseksualizmu i problemu dyskryminacji mniejszości seksualnych, jednak w tej produkcji jest coś wyjątkowego. Mam tutaj na myśli sposób, w jaki został nakręcony ten film - bez niepotrzebnego uwydatnienia scen erotycznych i perwersji, oglądało się go przyjemnie i był dość "smaczny". Podczas oglądania rzuciło mi się w oczy również kilka bardzo ładnych, estetycznych kadrów, co zawsze wpływa na to, że moja ocena rośnie. Zalatywał oczywiście komerchą, co zresztą widać już po samym zwiastunie, jednak ja nie mam nic przeciwko temu, jeśli tylko całość jest spójna i przekazuje ciekawe treści.
   W The Normal Heart, oprócz głównego wątku obracającego się wokół próby zwalczenia epidemii AIDS wśród homoseksualistów, pokazany został również wewnętrzny dylemat brata głównego bohatera, Bena, co dla mnie było bardzo ciekawym wątkiem. Brat Neda okazywał mu miłość i wsparcie, jednak nie uważał, że jego brat jest dokładnie takim samym człowiekiem jak on, że jest tak samo zdrowy i normalny. Do dzisiaj wiele osób uważa homoseksualizm za chorobę, a gejów za ludzi gorszych i myślę, że to dość poważny problem współczesnego świata. Mam nadzieję, że takie osoby kiedyś zreflektują swoje zdanie, tak jak było to w przypadku Bena, któremu ostatecznie całkowicie udało się zaakceptować odmienność swojego brata i zacieśnić z nim więzy.
   Przedstawiony tu został również stosunek na pozór tolerancyjnych władz Stanów Zjednoczonych do gejów. Na końcu filmu podane zostały statystyki, z których wynikało, że gdyby rząd zareagował wcześniej, wiele osób zachowałoby życie. Trudno powiedzieć czy to w końcu Ned Weeks przekonał rząd do zmiany decyzji, ponieważ zakończenie tej historii jest otwarte, na dobrą sprawę niczego nie rozstrzyga i wiele kwestii pozostaje niedomówionych, co według mnie jest bardzo efektownym sposobem na zakończenie filmu i często zmusza widza do refleksji.
   Film trwał ponad 2 godziny. O ile czasami oglądanie takich filmów nie jest dla mnie męczące, o tyle ten niesamowicie się dłużył. Odniosłam wrażenie, że niektóre sceny były powtarzane kilka razy, albo przynajmniej były do siebie bardzo podobne i nie wnosiły nic nowego do fabuły, takie typowe zapychacze, powtarzanie w kółko tego samego.
   Czy się wzruszyłam? Tym razem tak, aczkolwiek tylko raz czy dwa, nic w stylu potoku łez jak podczas oglądania "Marley i ja".
   Podsumowując - według mnie The Normal Heart to film warty uwagi przede wszystkim dlatego, że daje możliwość zrozumienia i być może zastanowienia się nad problemem mniejszości seksualnych. Przedstawione w nim zostało jak było 30 lat temu, ale czy dzisiaj bardzo często nie jest podobnie?
Moja ocena: 8/10

Kinga

   W pierwszej notce gorliwie zapewniałyśmy, że nasze zdania odnośnie wielu rzeczy się bardzo różnią, że często mamy skrajne opinie na dany temat, a tu proszę bardzo - druga recenzja, a my pozostajemy zgodne, zupełnie na przekór temu, co pisałyśmy :)

   W następnym wpisie będziecie mogli przeczytać nasze zdanie na temat najnowszego albumu Florence + the Machine How Big, How Blue, How Beautiful. Stay tuned!

Kinga & Monika

poniedziałek, 7 września 2015

Carte blanche, czyli recenzja po omacku

To zaczynamy!

   Na pierwszy ogień idzie film w reżyserii Jacka Lusińskiego Carte Blanche, który został wpuszczony do kin początkiem 2015 roku. Jest to polska produkcja.


   Jako, że w dwójkę prowadzimy bloga, notki zazwyczaj będą się składać z dwóch osobnych recenzji i ocen, dzięki czemu za jednym zamachem będziecie mogli poznać dwie, być może skrajne opinie.

!UWAGA! Wpis może zawierać spoilery.

   Carte Blanche to film inspirowany prawdziwą historią Macieja Białka, nauczyciela historii w jednym z lublińskich liceów. Główną rolę odegrał Andrzej Chyra (który mi do złudzenia przypominał Janusza Tracza z Plebanii), ale co ciekawe w filmie pojawił się również Maciej Białek w epizodycznej roli sąsiada. 
   Sama fabuła jest dość niezwykła, traktuje o mężczyźnie w średnim wieku, który mieszka ze swoją matką i jego życie kręci się głównie wokół pracy i domu. Po czasie okazuje się, że Kacper, bo tak ma na imię główny bohater, cierpi na genetyczną wadę, przez którą stopniowo zaczyna tracić wzrok. Na początku jest to lekkie zamazanie i mała plamka, a na końcu prawie całkowita ślepota. Kacper postanawia ukryć swoją chorobę w pracy, bo to praktycznie jego jedyna ostoja, doprowadzenie swojej klasy do matury nadaje jego życiu sens. Świetnie przedstawiony został sam proces utraty wzroku, dzięki umiejętnemu operowaniu kamerą odbiorca sam mógł się przekonać w jakim tempie i stopniu wada u bohatera postępowała.
   Jeśli chodzi o wątki, to była ich mała ilość i były dość słabo rozbudowane. Osią konstrukcyjną filmu były przede wszystkim osobiste rozterki i problemy Kacpra, choć na początku mogłoby się wydawać, że wyraźniej pociągnięty zostanie wątek klasy, przygotowań do matury oraz sposobu prowadzenia lekcji przez nauczyciela historii. Jak w dużej większości produkcji, tak i tu nie zabrakło wątku miłosnego, który jednak moim zdaniem był rozczarowujący i niewiele wnoszący. Podobnie zresztą przyjaźń głównego bohatera i jego najlepszego przyjaciela Wiktora została potraktowana po macoszemu.
   W Carte Blanche nie było też uwydatnionych emocji, czego mi brakowało i przyznam, że wywołało to moje rozczarowanie. Wzruszam się na wszystkim, nawet na W11, a tutaj praktycznie nie było sceny, która by mnie szczególnie poruszyła. A spodziewałam się wzruszeń i emocji po obejrzeniu zwiastuna.
   Wiem, że jest książka o tym samym tytule napisana również przez Jacka Lusińskiego i przed pooglądaniem filmu zastanawiałam się czy się na nią skuszę. Teraz stwierdzam, że owszem, mogłabym ją przeczytać, ponieważ pomysł i fabuła są niezwykle ciekawe i wciągające, uważam jedynie, że realizacja filmu mogłaby być lepsza, a scenariusz odrobinę bardziej przemyślany.
   Co jest jeszcze dla mnie niezwykle ważne, to długość filmu, która była dla mnie idealna. Nie trawię filmów trwających ponad dwie godziny, zawsze nadchodzi moment, w którym zaczynają mnie nudzić, natomiast tutaj takiego momentu nie było (ok. 1 godz. 40 min.).
Moja ocena: 7/10

Kinga



   Carte Blanche - film wzorowany na prawdziwej historii nauczyciela z Lublina - Macieja Białka, który ukrywa swoją postępującą chorobę genetyczną prowadzącą do ślepoty. Kacper (tak nazywa się główny bohater w filmie) prowadzi zwyczajne, spokojne życie do momentu wypadku samochodowego, po którym zaczynają się jego problemy ze wzrokiem i dowiaduje się o swojej nieuleczalnej chorobie, i o tym co go czeka. Postanawia ukryć ten fakt przed innymi nauczycielami i samą dyrektorką szkoły. Tego samego dnia zostaje mu przydzielone wychowawstwo nad klasą maturalną. Od tej pory mężczyzna postanawia walczyć z chorobą a za najważniejszy cel stawia sobie dobre przygotowanie uczniów do egzaminu. Gdy z jego wzrokiem jest coraz gorzej zaczyna uczyć się na pamięć kroków do poszczególnych klas, wyznacza uczniów do sprawdzania obecności na lekcji i zajmowania się dziennikiem, a jego wtajemniczony przyjaciel pomaga mu w sprawdzaniu kartkówek. 
   Historia taka jak ta sama z siebie jest już interesująca i całkiem dobrze przełożona na ekran. Co szczególnie podobało mi się w filmie, to ujęcia z perspektywy nauczyciela, dzięki którym widz mógł zobaczyć (albo i na odwrót) świat oczami stopniowo tracącego wzrok człowieka.
   Jeśli chodzi o to, co mi się nie podobało, to trochę naciągany wątek miłosny. Samotny nauczyciel raz na jakiś czas odezwie się do koleżanki z pracy, aż nagle pewnego dnia na wycieczce szkolnej dotyka jej ręki w ciemności, a ona odbiera to jako wielki znak i od tej pory łączy ich wielka miłość.    Oczywiście jak to w filmach o nauczycielach przystało nie mogło też zabraknąć zbuntowanej uczennicy z problemami rodzinnymi, która nawiązuje dobry kontakt jedynie ze swoim nauczycielem i (oczywiście) się w nim zakochuje. Poza tym, uważam, że film był całkiem nieźle zrobiony i mimo poważnego tematu miał pozytywny wydźwięk, czego wydaje mi się brakuje w polskich produkcjach. Momentami mógł wzruszać lub bawić, ale nie zasmucał. Polecam wszystkim, którzy mają ochotę na spokojny film i chwilę refleksji. 
Moja ocena: 7/10

Monika

   Mamy nadzieję, że choć trochę Wam się podobało. Koniecznie dajcie znać czy oglądaliście już ten film, a jeśli nie, to czy naszymi recenzjami zachęciłyśmy lub zniechęciłyśmy Was do pooglądania go. Jeśli macie ochotę, to możecie też podać nam propozycje rzeczy do zrecenzowania.

Tyle na dziś, do napisania! :)

Kinga & Monika

niedziela, 6 września 2015

O co tu właściwie chodzi, czyli krótki wstęp

Cześć i czołem!

   Na początku powinno się chyba przedstawić i powiedzieć coś o sobie. A więc nazywamy się Monika i Kinga, jesteśmy przyjaciółkami od niepamiętnych czasów oraz często mamy odmienne zdania na różne tematy. Paradoksalnie, postanowiłyśmy prowadzić wspólne bloga, na którym będziemy zamieszczać recenzje (lub może bardziej trafne byłoby okreslenie pseudorecenzje) przeróżnych rzeczy, choć nie wiemy jeszcze do końca jakich. Mogą to być książki, filmy, wydarzenia kulturalne, seriale, muzyka i wiele innych.
   Dlaczego chcemy to robić? W sumie ciężko odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ nie jesteśmy żadnymi ekspertkami w dziedzinie kultury, nie wiemy nawet jak poprawnie napisać recenzję, ale wychodzimy z założenia, że dobrze jest mieć swoją opinię na różne tematy i czasami miło jest dzielić się tą opinią z innymi, dyskutować i poznawać inne punkty widzenia.
   Amatorszczyzna - warto zapamiętać sobie to słowo, jeśli ma się zamiar częściej odwiedzać tę stronę. Nie potrafimy pisać wzniośle, nasze słownictwo nie jest jakoś szczególnie bogate, czasami mamy problemy z gramatyką czy interpunkcją, ale jeśli jesteś to w stanie znieść, to zachęcamy do zostania z nami na dłużej.
   Chyba już skończę, bo coś czuję, że ten wpis coraz bardziej brzmi jak antyreklama niż reklama...

Trzymajcie za nas kciuki i życzcie powodzenia! :)

Monika & Kinga